sobota, 17 maja 2014

Golden Rose, Color Expert #22 & Golden Rose, Rich Color #63

Dzisiaj zaprezentuję Wam dwa piękne lakiery, które otrzymałam wraz z innymi pastelowymi nowościami, które niedawno pojawiły się w ofercie Golden Rose. Obydwa lakiery strasznie mi się spodobały i postanowiłam je ze sobą połączyć :). 

zdjęcia robione w zachodzącym słońcu,
kolory wyszły trochę bardziej zgaszone niż w rzeczywistości
 

Golden Rose, Color Expert #22
Ten lakier znajduje się na na trzech z czterech widocznych na zdjęciu paznokciach. Jego kolor jest przeeecudowny ♥. Ja bym powiedziała, że jest to rozbielona brzoskwinka z domieszką różu, ale nie jestem mistrzem w opisywaniu kolorów, więc proszę o wybaczenie ;). Lakier ma kremowe wykończenie, co w połączeniu z pastelowym kolorem nie daje najlepszego krycia - na zdjęciach widzicie trzy warstwy i jest to akceptowalne minimum (ale jak przyglądałam się z bliska to nadal widziałam małe niedociągnięcia). Lakier wyposażony jest w szeroki i płaski pędzelek, taki jak w serii Rich Color (co mnie pozytywnie zaskoczyło, w tego typu buteleczce spodziewałam się cieniaska ;)). Konsystencja umożliwiała malowanie cienkich warstw, za co plus. Czas schnięcia bardzo szybki.
Cena to 5,90 zł za 10,2 ml.

Golden Rose, Rich Color #63
Drugi lakier również urzekł mnie swoim kolorem. Jest to ciekawy odcień różu - dość jaskrawy, ale nadal pozostający pastelem :o. Będzie pięknie wyglądał przy opaleniźnie, już nie mogę się doczekać! Lakier do pełnego krycia potrzebuje trzech cienkich warstw, wysycha bardzo szybko. W przypadku tej serii szeroki pędzelek oczywiście nie był zaskoczeniem ;). Konsystencja znowu przyjemna. Cena to 6,90 zł za 10,5 ml. 

Który z nich przypadł Wam bardziej do gustu? :) 
Ja nie potrafię zdecydować, uwielbiam obydwa!

Post został dodany automatycznie, ja właśnie jestem w drodze nad morze ♥. 
Jeśli chcecie być ze mną na bieżąco to zapraszam na mój instagram ^^, wracam za tydzień! 

środa, 14 maja 2014

Nielakierowa środa: ulubione pięć

Witam serdecznie w pierwszej notce, która otwiera pewną serię wpisów na moim blogu. Czy się przyjmie? Mam nadzieję, że tak, ale poproszę Was o wypełnienie ankiety, która znajduje się na samej górze prawej kolumny bloga (wybaczcie za błąd, oczywiście powinno być napisane ogólnokosmetyczne, teraz nie mogę już tego zmienić), żebym wstępnie wiedziała co o tym myślicie. Jestem otwarta na sugestie, uwagi, rady. Zapraszam do wypełnienia ankiety i dyskusji pod tym wpisem :). 

Nielakierowa środa - jak nazwa wskazuje posty tego typu będą się pojawiały w środy, oczywiście nie wszystkie. Nie chcę sobie niczego narzucać i nie mam zamiaru pisać na siłę. Nie będą to też zawsze ulubieńcy, daję sobie zupełnie wolną rękę. Mogą to być buble, a może być też zupełnie inny wpis. Będzie za to jeden wspólny mianownik, po prostu ten wpis nie będzie związany z główną tematyką bloga ;).

Skąd pomysł na nielakierowe wpisy na tym blogu? Po pierwsze - ja sama lubię czytać tego typu wpisy. Wraz z wkroczeniem w blogosferę zaczęłam pochłaniać blogi nie tylko paznokciowe, ale o przeróżnej tematyce. Wzrosło moje zainteresowanie pielęgnacją ciała, makijażem... przez co odpowiednie kolekcje też uległy zwiększeniu... ;p Drugą kwestią jest chęć pisania tutaj częściej, a w tym momencie jest to w 100% uzależnione od stanu moich paznokci (z połamańcami przecież do Was nie wyskoczę ;)) i czasu na ich pomalowanie. Nie wszystkie zdobienia pokazuję też na blogu, niektóre są po prostu nieudane. Po trzecie, najzwyczajniej w świecie mam ochotę czasem podzielić się nowym odkryciem, ciekawym kosmetykiem godnym uwagi, więc mam nadzieję, że nie będziecie miały mi tego za złe :). 

Po tym dłuższym słowie wstępu zapraszam na meritum, czyli pięciu ulubieńców ostatniego czasu :). 

Biochemia Urody, Olejek myjący - drzewko herbaciane
Długo myślałam o zakupie zachwalanego olejku myjącego w wersji pomarańczowej, ale jak tylko zobaczyłam wersję z olejkiem z drzewa herbacianego, którego działanie jest stworzone dla mojej problematycznej cery, wiedziałam, że musi być mój. Stosuję go wieczorem do demakijażu twarzy. Oczy wcześniej zmywam płynem micelarnym, bo nie lubię jak tusz mi się rozmazuje po twarzy ;). Na wilgotne dłonie wlewam odrobinę olejku i masuję nim twarz. Olejek zmienia nieco konsystencję, staje się biały, delikatnie kremowy i.. działa cuda :). Zmywa wszystko, bardzo dokładnie. Dodatkowo lubię ten ziołowy zapach no i buzia nie jest po nim ściągnięta, co było częstym problemem przy żelach. Dzięki zawartości olejku herbacianego niespodzianki, które często się u mnie pojawiają szybciej się goją i są "uspokojone". Bardzo się cieszę, że go kupiłam i czuję, że pozostanę mu wierna na długo ;-). Kosztował 11,80 zł i jego data ważności to 6 miesięcy od  zrobienia (dostajemy osobno olejek i emulgator w probówce, które należy zmieszać i zapisać sobie datę na naklejce - moja jak widać niestety się zmyła od wody). Olejek stosuję od marca, czyli już 2,5 miesiąca, a dopiero zaczyna się zbliżać do połowy, jest bardzo wydajny. 

Isana, Duch Ol, Olejek pod prysznic
Znowu olejek, tym razem do mycia ciała ;). Skusiłam się na niego po filmiku Nissiax83 i również nie żałuję zakupu (zwłaszcza, że jego cena to ok. 5 zł, dostępny tylko w Rossmanie). Nie używam go codziennie, ale bardzo go lubię. Świetnie sprawdzał się zimą, kiedy skóra potrzebowała więcej nawilżenia :). Używanie go jest bardzo przyjemne, produkt podczas stosowania zmienia swoją konsystencję w kremową, delikatną piankę, która przyjemnie otula ciało (zabrzmiało jak slogan reklamowy :D). Polecam wypróbować osobom, które nie miały do czynienia z tego typu produktem do mycia ciała. Jego jedynym minusem jest wydajność, co prawda nie żałuję go sobie, ale mógłby znikać w wolniejszym tempie ;). Zapach jest neutralny, nienachalny (nie rozumiem jak ktoś może w nim czuć rybę, ale z drugiej strony mnie kiedyś bardzo śmierdziały "rybki" z olejkiem firmy Gals, a innym nie przeszkadzały... coś jest w tych naturalnych zapachach).

Natura Siberica, Dahurskie masło do ciała
Masło przywiozłam z Blogerskiego Dnia Kobiet, gdzie jednym ze sponsorów był sklep N.E.W.S. Cosmetics i cieszę się, że to masło trafiło się właśnie mnie (dziewczyny dostawały różne kosmetyki). Ja szczerze mówiąc nie znałam wcześniej marki Natura Siberica, ale Paulina z Alter Ego  uświadomiła mnie, że jest to świetny produkt i mi zazdrości :>. Oczywiście szybko chciałam się przekonać czy ten produkt jest faktycznie taki wspaniały i muszę przyznać, że używanie go jest niezwykle przyjemne. Przede wszystkim cudowna jest konsystencja produktu, bardzo gęsta, treściwa i przypominająca prawdziwe masło. Kosmetyk pod wpływem ciepła palców przyjemnie się rozpuszcza i z łatwością można go wmasować w ciało. Zawarte w nim olejki sprawiają, że cały "zabieg" jest niezwykle przyjemny i ociera się o aromaterapię ;). Masło dość długo się wchłania, ale pozostawia skórę bardzo przyjemnie nawilżoną przez długi czas. Żałuję, że nie trafił w moje ręce w czasie zimy, wtedy najlepiej by się sprawdził. Największym i jedynym minusem tego produktu jest jego cena, bo kosztuje 54,90 zł za 370 ml. Jeśli macie ochotę zapoznać się ze składem i dokładniejszymi informacjami to odsyłam TU. Ja z pewnością nie kupię go dla siebie ponownie ze względu na cenę, ale myślę, że jest to świetny pomysł na prezent (m.in. przez eleganckie opakowanie). Gdyby nie to, że prezent dla mamy na zbliżający się Dzień Matki już mam to pewnie rozważyłabym tę opcję :). 

Flos-lek, Żel arnikowy
Produkt do zadań specjalnych! Kiedy zdarzy mi się nie wyspać, a ostatnio niestety zdarza mi się to dość często, jest niezastąpiony na skórę pod oczami. Na szczęście nie mam wielkiego problemu z sińcami, ale obrzmienia w tej okolicy są u mnie normą. Żel świetnie sobie z nimi radzi i opuchlizna bardzo szybko znika. Jeszcze tego nie praktykowałam, ale myślę, że wstawię go do lodówki :). Wtedy to dopiero będzie ulga! Uwielbiam ten produkt, choć wydaje się bardzo niepozorny. Ten produkt również dostałam na spotkaniu, ale żelom z flos-leku jestem wierna od dawna :). Tego akurat nie znałam, zazwyczaj wybierałam wersję pod oczy ze świetlikiem. Cena to ok. 10 zł za 50 ml. 

Lawendowa Farma, Masoja, Radosna (sojowa) świeca do masażu
Kolejny produkt, na bazie naturalnych składników, m.in. olejków i znów związany z aromaterapią. Coś monotematycznie mi wyszło.. ;) Świeca była moim prezentem na Dzień Kobiet. Sama już od dawna o niej myślałam, bo Lawendową Farmę znam doskonale (kupowałam tam kiedyś mydła do mycia twarzy) i jak tylko wyszły MASOJE to strasznie byłam ich ciekawa :>. Lubię palić świece i uwielbiam otaczać się przyjemnymi zapachami, zwłaszcza naturalnych olejków eterycznych, a dodatkowa opcja wykorzystania wosku do masażu brzmiała kusząco. Uwielbiam ją i mam nadzieję, że szybko się nie skończy. A jak się skończy to pewnie skuszę się na inną wersję zapachową :). Cena takiej świecy to 20 zł.

Kto dobrnął do końca notki? ;) 
Ciekawa jestem czy znacie te produkty i czy czymś Was zainteresowałam, dajcie koniecznie znać!

poniedziałek, 12 maja 2014

Paese #324 (sand)

Dzisiaj pokażę Wam coś ciemniejszego na moich paznokciach, tak dla odmiany ;). Lakier ten wybrałam przed wyjściem na jeden z koncertów, w końcu trwają juwenalia!

 zdjęcia w słoneczku ♥
Lakier, choć czarny to nie jest banalny ;). Po pierwsze jest to lakier o wykończeniu piaskowym, a po drugie ma w sobie srebrne drobinki, które przepięknie migoczą w (zwłaszcza sztucznym) świetle. Lakier swoim wyglądem kojarzy mi się z lawą, albo papą kładzioną na dach (:D), jeden Rossman w Lublinie jest też czymś podobnym obity. Efekt bardzo mi się spodobał, lubię nosić czarne paznokcie, a na tych dodatkowo coś się dzieje :). Lakier kryje po dwóch warstwach, schnie dość szybko (może trochę wolniej niż piaski z GR, które schną ekspresem :> ale nie można mu odmówić tego, że schnie szybko na tle normalnych lakierów). Konsystencja nie sprawiała problemów, pędzelek ładnie rozprowadzał lakier. Grudki po wyschnięciu były dość mocno wyczuwalne, nie ścierały się za szybko. Lakier zmyłam przy pomocy metody foliowej, inaczej się nie dało.

Cena to 15,90 zł za 9 ml lakieru, ale jak już wspomniałam, w przypadku Paese warto polować na różnego rodzaju promocje i teraz (do 31 maja) na stoiskach firmowych  przy zakupie dwóch lakierów trzeci kosztuje 1 zł. 
Ja swój lakier otrzymałam w lakierowym boxie.

Sądząc po ilości zdjęć w sieci jest on dość popularny. Macie go? Znacie? Podoba Wam się efekt? :)

sobota, 10 maja 2014

Paese #342

Tak przyjemnie jest robić wszystko... oprócz pisania pracy licencjackiej. 


zdjęcia w słoneczku ♥


Kolor tego lakieru to cytrynowy żółty, który podbił moje serce :). Brakowało mi takiego odcienia w mojej kolekcji i zapewne w okresie letnim będę często po niego sięgać. Coś, co mnie trochę rozczarowało to konsystencja, która jest dość gęsta, przez co malowanie cienkich warstw nie jest łatwe. Lakier kryje po trzech warstwach, ale przy tego typu kolorze byłam na to przygotowana. Nie za bardzo mogę się wypowiedzieć o czasie schnięcia, bo po ostatnim pociągnięciu pędzelkiem dołożyłam Quick Dry od GR. Pędzelek jest dość standardowy. 

Cena to 15,90 za 9 ml lakieru, ale w przypadku Paese warto polować na różnego rodzaju promocje i okazje, które zdarzają się dość często. Właśnie sprawdziłam i aktualnie (do 31 maja) na stoiskach firmowych trwa promocja ;> przy zakupie dwóch lakierów trzeci kosztuje 1 zł. 

Ja swój lakier otrzymałam w lakierowym boxie.

Lubicie żółte lakiery do paznokci? ;)

sobota, 3 maja 2014

Ingrid, Estetic #285 + zaproszenie na Instagram

Ale ja jestem okropna, tak rzadko tutaj piszę. 
Niestety w ostatnim czasie nawet jakbym chciała (a chciałam!) coś zmalować to nie miałam na czym, bo moje paznokcie postanowiły się połamać i porozdwajać jednocześnie (brawo dla nich!). 

Na szczęście mają się już lepiej i postanowiłam pomalować je jakimś lakierem, którego jeszcze nie używałam. Padło na lakier, który dostałam na blogerskim dniu kobiet, gdzie jednym ze sponsorów była firma Verona.

zdjęcia w słoneczku ♥
Czerwień może się wydawać mało wiosennym kolorem, ale akurat ta konkretna jest dość jasna i żywa i daleko jej od tej głębokiej, w kolorze wina. Lakier ma dość wodnistą konsystencję, przez co kryje po trzech (bardzo cienkich) warstwach, co jest raczej typowe dla żelków. Wysycha bardzo szybko do pięknego połysku. Mimo konsystencji, aplikacja przebiegała bardzo przyjemnie. Zawsze myślałam, że nie potrafię pomalować paznokci czerwonym lakierem, ale chyba przyznacie, że tym razem nie jest źle ;). Upatruję w tym zasługę pędzelka, który jest przyjemnie spłaszczony i łatwo manewruje się nim w okolicy skórek.

Cena tego lakieru to ok. 4 zł za 10 ml. 

Jak Wam się podoba? Ja szczerze mówiąc uwielbiam czerwień na paznokciach, ale... cudzych :). Nie wiem dlaczego sama czuję się teraz dziwnie w tym kolorze (a kiedyś mogłam nosić czerwień na paznokciach non stop!), ale zapewne ta faza, jak inne, szybko minie ;).

------------
Przy okazji chciałam Was zaprosić na Instagram (KLIK), na którym niedawno założyłam konto. Jeśli nie ma mnie tutaj ani na fb to możecie mnie szukać właśnie tam. Jeśli jeszcze Was nie śledzę to podawajcie namiary na siebie w komentarzach :). 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...